22-letni Kacper Łoboda z Wydziału Podstawowych Problemów Techniki w wolnej chwili robi piszczałki do organów. Od września zrobił ich ok 30. Do stworzenia organów brakuje mu ponad 370 piszczałek. Jego hobby zaczęło się od utworu na organy J. S. Bacha „Passacaglia i fuga c-moll”, który usłyszał w wieku 18 lat.
Kacper Łoboda studiuje fizykę techniczną, specjalność nanoinżynieria na W11 i mieszka w Głogowie. W domu rodzinnym ma warsztat, w którym robi te piszczałki. Jest ich około 30, stoją wszędzie: w domu, na strychu i w warsztacie.
Wszystko zaczęło się od o „Passacaglii i fugi c-moll” J.S. Bacha
Zainteresowanie piszczałkami i organami zaczęło się u Kacpra Łobody dość nietypowo, bo od utworu organowego skomponowanego między 1706 a 1713 r., wykonywanym początkowo na klawesynie z pedałem. Chodzi o „Passacaglię i fugę c-moll” Jana Sebastiana Bacha, który usłyszał w wieku 18 lat w Zakopanem, podczas krótkiego wypadu w góry.
- „Passacaglię” pierwszy raz usłyszałem na żywo w Zakopanem w wykonaniu Agnieszki Tarnawskiej na festiwalu muzyki organowej. Zawsze lubiłem muzykę poważną. W Zakopanem wstąpiłem na festiwal i ten utwór, potęga muzyki organowej, różnorodność dźwięków i głosów mnie zachwyciła. Od tego momentu zacząłem słuchać tej muzyki, szukać różnych wykonań tego utworu i ostatecznie zapragnąłem sam zrobić organy – opowiada Kacper Łoboda.
Tak zrodziła się miłość do Bacha, muzyki organowej i niemieckiego dyrygenta Karla Richtera, organisty i klawesynisty, który – zdaniem Kacpra Łobody – był specjalistą od J. S. Bacha i G. F. Händla.
Początkowo nie miał wiedzy na temat organów ale dużo czytał i wciąż czyta książki, a w Internecie ogląda zdjęcia, które są dla niego źródłem inspiracji. Musiał się dowiedzieć nie tylko z jakiego drewna je robić ale i z jakich elementów się składają. Na koniec wymyślić ile będą miały dźwięków i jakie glosy, czyli zespoły kilkudziesięciu dźwięków, kilkudziesięciu piszczałek.
Piszczałki, cięgna, kątowniki, wiatrownica
Organy wydały mu się bardzo interesujące nie tylko ze względu na ich brzmienie ale i z powodów technicznym. Zawiłość mechanizmów, szczególnie w starych instrumentach, gdzie traktura, czyli system połączeń między klawiszem a piszczałką jest w pełni mechaniczny – były dla młodego studenta prawdziwym wyzwaniem.
- Cięgna, kątowniki wydały mi się bardzo interesujące, bo zawsze lubiłem majsterkować. Dlatego we wrześniu ubiegłego roku postanowił na próbę zrobić jedną piszczałkę. Chciał sprawdzić czy mu się uda? Czy laik, w domowych warunkach może stworzyć piszczałkę, która zagra? I udało się - piszczałka zagrała - opowiada.
Pierwsza piszczałka miała ok. 60 cm, była dwustopowa i wydała – ku uciesze Kacpra Łobody - dźwięk C. Sukces zachęcił go do robienie kolejnych, a wizja stworzenia autorskich organów, z dźwiękami i głosami jakie stworzy - pochłonęły Kacpra bez reszty.
- Gotowa piszczałka zostaje ustawiona na skrzyni zwanej wiatrownicą z przegródkami i rzędami. Piszczałek jest tyle ile klawiszy - dźwięków oraz głosów organowych. Są one bardzo różne: otwarte, kryte, półkryte oraz przedmuchiwane – z małym otworkiem w środku korpusu. Te kryte wydają dwa razy niższy dźwięk niż otwarta o tej samej długości. W otwartej powstaje połówka fali stojącej. Do wiatrownicy dochodzą cięgna zwane abstraktami przez system kątowników i wałków skrętnych. Te cięgna otwierają zawory w wiatrownicy, na której stoją piszczałki. Zawory wpuszczają powietrze i wtedy powstaje dźwięk To jest bardzo skomplikowany mechanizm. Organy konstruuje się tak, aby je dopasować do miejsca, w którym mają stać. Od miejsca zależy też droga jaką mają przebiegać te skomplikowane mechanizmy od klawisza do piszczałki – tłumaczy Kacper Łoboda.